Porzućcie wszelką nadzieję, nadszedł, bowiem wiek rozpaczy, w którym uśmiech zniknie z każdej facjaty zastąpiony grymasem bólu i cierpienia.... Taki oto obraz zdaje się malować dźwiękami duet Sławek & Jarek - dla wtajemniczonych bardziej znani jako Nightly Gale. Tej elitarnej twórczości niegodzien jestem określać za pomocą pospolitych epitetów, a i tych wyszukanych nie znalazłoby się chyba na tyle, by sprostać temu zadaniu. Ich muzyczne paszporty z pewnością już niejedną pieczęć widziały, bo granic to oni pod tym względem przekroczyli całe mnóstwo... Zapraszam na rozmowę z niestrudzonym podróżnikiem i eksploratorem - Sławkiem.

Nightly Gale to prawdziwa perełka na polskiej scenie, ikona nieskomercjalizowanego oraz zakorzenionego głęboko w podziemiu grania. Jak na Waszą wcale niełatwą twórczość reaguje opinia publiczna?

Zapewne nie wszyscy nas kochają. Gramy raczej dla wąskiej grupy słuchaczy, co mi osobiście odpowiada i oni potrafią docenić nasz wkład w krajową scenę doom metalową o ile takowa istnieje. Prawdą jest, że po jednym przesłuchaniu nasza muzyka nie koniecznie musi się spodobać i raczej wymaga od słuchacza pewnej koncentracji. Biorąc to pod uwagę mogę być bardzo zadowolony z odzewu, jaki otrzymaliśmy za "...And Jesus Wept" który podobał się najbardziej ze wszystkich poprzednich produkcji. Przez 10 lat istnienia jesteśmy wierni gatunkowi i niezmiennie staramy się grać ciekawą muzykę dla nas samych, a to, że po drodze ludzie otwarci na te dźwięki się na nas załapali to dla nas super sprawa. "Illusion Of Evil" jest jeszcze na etapie docierania do fanów mrocznych dźwięków, ale pierwsze głosy na jego temat są bardzo pozytywne.

"Illusion of Evil" wydaliście sami, przy śladowej współpracy Eastside odpowiedzialnej za dystrybucję. Co Was do tego zmusiło? A może to była świadoma, niczym niepodyktowana decyzja?

Była to świadoma decyzja, której mam nadzieję nie będziemy żałować. Kasa, jaką włożyliśmy w produkcję tego albumu nie jest dla nas tematem do płaczu, więc i włosów sobie nie będziemy wyrywać z rozpaczy, gdy płyta nie będzie się dobrze sprzedawać. Tym bardziej, że tych włosów za wiele nie mamy ;) Doszliśmy do wniosku po rozmowach z jedną krajową wytwórnią, że nie ma, na co czekać, bo mogłaby się zdarzyć jeszcze większa przerwa pomiędzy płytami. Wtedy być może nikt by już nie pamiętał, o NG. Teraz mamy profesjonalnie zrealizowaną i wydaną płytę, z którą będziemy szukać wytwórni na zachodzie i już bez jakiegoś wielkiego ciśnienia, spokojnie poczekamy na swoją szansę.

Minimalistyczną oprawę graficzną rekompensuje nam sama muzyka, w kontekście, której ciężko jest mówić o przepychu, prędzej o niespotykanym nigdzie konglomeracie dźwięków dziwnych, przerażających, zaczerpniętych z różnych obszarów stylistycznych. Jak rodzą się pomysły na taką twórczość?

Staramy się nie ograniczać w pomysłach tylko do jednego gatunku muzyki, by nie przypominała szablonu ładnie wyciętego i nazwanego doom metalem. Mamy ciągotki do grania dziwnych dźwięków jednak, gdy zaczynamy jakiś nowy utwór nie zakładamy, że ma być dokładnie taki i kropka. Z perspektywy lat wiem, że zawsze, gdy próbowaliśmy zrobić coś w określonym klimacie rodziło się nam dokładnie coś innego. Osobiście uwielbiam mroczne ksiązki i filmy, pewne fascynacje zwłaszcza horrorem przenikają do muzyki. Jarek lubi całkowicie inne klimaty te bardziej progresywne i to słychać w jego pomysłach. Chcielibyśmy przemycić trochę więcej awangardy i zagrywek nie metalowych w przyszłości jako dodatek do naszego wizji doom metalu nie rezygnując przy tym oczywiście z ciężkości.

Nie było Was w mediach od 2002 roku, kiedy to debiutowaliście znakomitym krążkiem "...and Jesus Wept", który był dla polskiej sceny świeżym i przełomowym materiałem. A jednak nazwa przepadła wkrótce, przygnieciona coraz to nowszymi i popularniejszymi produkcjami. Co się przez ten okres wydarzyło? Mieliście jakieś sygnały od fanów i zwolenników depresyjnych klimatów?

Generalnie nic ciekawego się nie działo tak z naszej strony jak i ze strony fanów. Ten kilkuletni urlop był spowodowany czynnikiem x rozumianym inaczej jako brak chęci i czasu. Każdego roku poczynając od 2003 robiliśmy coś by "Illusion Of Evil" zmienić z pomysłu na płytę. Muzyka powstała szybko, bo w 7 dni ciągłego grania od rana do wieczora, a efekt w niezmienionej postaci znajduje się na płycie. Po napisaniu tekstów nagraliśmy wokale do jednego utworu, później przerwa i dopiero na jesieni 2004 dokończyliśmy wokale. Następne kilka miesięcy bez jakiegoś wielkiego pośpiechu Jarek miksował ten materiał i tak było prawie do samego oddania płyty do tłoczni. Na 2 tygodnie przed terminem wysyłki zmienialiśmy jeszcze brzmienia perkusji i to chyba wszystko ciekawego, co się w tym okresie wydarzyło.

Ostatnio na albumie było pięć utworów, teraz cztery - czy dożyjemy czasów, że Nightly Gale zarejestruje trwająca godzinę samobójcza suitę?

Jak najbardziej, a nawet więcej! Mamy już gotowe 70 minut muzyki na nowy materiał i tym razem będzie to 7 utworów i jak zapewne się domyślacie szybkie to one nie będą. Bardzo lubimy walcowate, ciężkie granie z jak największą dawką depresji i odjechanych dźwięków elektro. Dla mnie ten materiał jest delikatnym powrotem do klimatów z pierwszego demo choćby z racji braku blackowego wokalu i postawieniu na czysty śpiew, choć oczywiście będziemy eksperymentować na mnie, więc mogą się pojawić jakieś pokręcone wokale. Całość będzie oparta na jednym tekście podzielonym na 7 rozdziałów autorstwa naszego kumpla i pianisty w NG Radka Daszkiewicza. Pojawi się nowy instrument nie syntetyczny, ale tak naprawdę to wszystko jest na etapie pomysłów dalekich od realizacji. Nowa płyta pojawi się nie wcześniej jak za rok.

Jak Wam się żyje w kraju, gdzie kapela wyrasta po kapeli, jest tego niczym 'mrówków', a tak naprawdę tylko garstka ma coś ciekawego do przekazania?

Przyznam, że już od kilku lat nie śledzę tego, co się dzieje na rodzimej scenie metalowej, ale pewnie niewiele ciekawego skoro zadałeś to pytanie. Nam się żyje całkiem dobrze, robimy swoje nie oglądając się na mody i trendy. Minęło kilka lat nim osiągnęliśmy status, jaki mamy obecnie i tak jest chyba z każdym zespołem rozpoczynającym swoją przygodę w podziemiu. Nie mamy już ambicji bycia najlepszym zespołem doom metalowym w naszym kraju, bo chcemy robić tylko dobrą muzykę dla nas samych. W naszym kraju króluje brutalne granie, więc nie ma bata, że w zalewie powiedzmy 40 zespołów wszyscy będą grali zajebiście i oryginalnie. Pewnie w innych krajach jest podobnie, więc nie ma sensu się tym martwić.

Czego wyrazem jest ostatnia produkcja? Jakimi uczuciami kierowaliście się pracując nad tym materiałem i jakie nastawienie Wam wówczas towarzyszyło?

Na pewno deprechy żaden z nas nie miał, również, doła nie stwierdzono. Byłem bardzo pozytywnie nastawiony, że wreszcie coś zrobimy i te 7 dni, podczas których powstał ten materiał były przynajmniej dla mnie ekscytujące. Dopiero podczas nagrywania wokali moje nastawienie się zmieniało jak w kalejdoskopie. Ostatni utwór, jakim robiliśmy był "Illusion Of Evil" i naprawdę byłem totalnie, wk.....ny na pana Sagana za podejście do zagadnienia, jakim jest granie w zespole. Efektem są przynajmniej dla mnie moje wokale w tym numerze, różnorodne i czasami dziwne, czyli takie jak moje samopoczucie tego szczególnego dnia.

Wasze samopoczucie znajduje potwierdzenie w tekstach, które do optymistycznych nie należą. O czym to płyta? O trudach przebytej drogi, skończonej miłości, żywionej nienawiści, - bo wydaje mi się, że któryś z tych etapów podsumowuje... Jak bardzo teksty odnoszą się do otaczającej nas rzeczywistości?

Chyba nie ma osoby, której tak bardzo nienawidząc poświęciłbym teksty do tej płyty, ale są sprawy, o których się nie mówi dosłownie. Psychiczny myśli, że jest normalny, piękna zapatrzona w siebie dziewczyna nie zdaje sobie sprawy z tego, jaka jest brzydka i facet, który jest tak ufny, że nie widzi kłamstw i zdrady. Poza tym to pełny matrix od poranka do zachodu słońca. Tematy, którymi się interesuję podczas pisania tekstów nie dotyczą wąchania kwiatków czy też zachwytów nad pięknem zielonych łąk. Opowiadamy dziwne, mroczne historie pasujące klimatem do naszej muzyki, choć pewnie niektóre tematy poruszone nie muszą być fikcyjne. Życie jest czasami tak skomplikowane jak cewki na cylindrach w moim aucie, które co pół roku jak na złość nawalają przyprawiając mnie o ból głowy, zbrodnicze myśli i chęć jego podpalenia.

Co wg Was może być obecnie esencją zła, a co jego iluzją?

Powiem krótko esencją zła jest instytucja kościoła, nienawidzę ich zakłamania, pchania łap po ciężko przez ludzi zarobione pieniądze i mieszanie się do spraw państwowych. Zastanawiam się, co może w prawdziwym życiu być iluzją zła, może Lepper? Większość ludzi widzi w nim złego człowieka, a może jest wielkim patriotą, oddałby biednemu swoją pensję i domek nad jeziorem, pewnie dokarmia kaczuszki i inne ptaszki w zimie, nie jest drugim Hitlerem i nigdy nie kłamie. Tak sobie myślę że on tylko ściemnia:)

Wytłumacz mi proszę skąd w Waszej muzyce tyle odniesień do folklorystyki orientu? Wcześniej były to śladowe ilości, ale na "Illusion of Evil" jest ich znacznie więcej. Czyżby to kolejny etap "poszukiwań"?

Szukajcie, a znajdziecie... kłopoty lub pudło z samplami wszelkiej maści. Jarek wyszperał taką jedną płytkę i był zachwycony do tego stopnia, że umieścił zsamplowane wokale do pierwszego numeru. Z orientem te klimaty nie miały nic wspólnego, bo były bałkańskie, ale jak dla mnie bomba, bo im dziwniej tym lepiej.

A te batalistyczne zapędy (w tym miejscu, przynajmniej dla mnie, Summoning się kłania) są czymś oczywistym czy może moją ułudą wynikającą z faktu, że w nagraniu został wykorzystany automat perkusyjny? Jak zaznaczyłem w recenzji płyta rozpoczyna się dla mnie właśnie w klimacie, do jakiego przyzwyczaili nas Austriacy. Co Ty na takie porównanie?

Sorry, ale Summoning to by była ostatnia kapela, o której słuchanie można by podejrzewać mnie nie mówiąc już o Jarku, który nie słucha takich "klimatów". Owszem mamy swoje ulubione płyty i ich piętno na pewno jest wyczuwalne również w naszych utworach, jednak nie sądzę byśmy zrobili coś na tym materiale będąc pod wyraźnym wpływem kogoś konkretnego.

A że pytam o inspiracje, więc skorzystam z okazji i poproszę Cię na temat kilku słów na temat Chroma Key? Znasz, słuchasz, lubisz? Pytam w odniesieniu do podobnych koncepcji na czyste partie wokalne...

Nie znałem ich wcześniej, więc postanowiłem sprawdzić i muszę przyznać, że jest to bardzo ciekawa muzyka. Wprawdzie nie trafiłem na podobieństwa w koncepcji wokali, ale posłucham innych płyt i może faktycznie takowe się na nich znajdą.

Bardzo popularne staje się ostatnio korzystanie z zsamplowanych próbek dźwiękowych. Wy chyba również posłużyliście się tą techniką, bo we wkładce wymieniacie tylko trzech gości, a instrumentów słychać jakby więcej...

Wykorzystaliśmy w dwóch utworach samplowane wokale i kilka razy pojawiają się sample z rytmami, a reszta to mniej lub bardziej udziwnione brzmienia klawiszy. Jesteśmy otwarci na tego typu sprawy i już na "...And Jesus Wept" sample się pojawiły, choć na pewno w mniejszej ilości. W przyszłości na pewno nadal będziemy używać sampli różnej maści, ale wokale będą tylko i wyłącznie żywe.

Dla Was ten swoisty kontrast pomiędzy pięknem a obskurnością stanowi pewnego rodzaju wypracowaną przez lata formułę, nie mylę się? Przecież już poprzednio pojawiały się takie próby pogodzenia subtelności z wybuchowością...

Faktycznie zwłaszcza blackowe wokale dawały kopa i pewną dawkę brutalności w odpowiednich momentach, a czyste uspakajały i usypiały. Jak dla mnie taka konwencja została w pewien sposób wyeksploatowana i na pewno w przyszłości ten kontrast już nie będzie tak bardzo zauważalny. Oczywiście zrobimy coś innego, poeksperymentujemy i zobaczymy czy jest ciekawie.

Oba Wasze albumy stoją na podobnym, bardzo wysokim poziomie wykonawczym. Jednakże wydaje mi się, że na nowym materiale jesteście nieco bardziej powściągliwi, a muzyka pomimo swojej różnorodności jest zachowawcza... Ograniczyliście partie saksofonu, gitarowe solówki już nie pojawiają się tak często, więcej natomiast jest klawisza...

Wszystko, co zrobiliśmy miało na celu zbudowanie unikalnego klimatu. Ja odbieram ten materiał całkowicie inaczej i nie mam wrażenia, że czegoś jest mniej. To, że zrezygnowaliśmy z niektórych smaczków, których pakowanie do każdego utworu było bezcelowe i pozbawiłoby je pewnej, że tak powiem "miodności" będzie odbierane przez każdego inaczej. Jest jedno małe solo i dwa razy pojawia się saksofon. Dla nas wystarczy, natomiast klawiszy jest na pewno mniej o 30% niż na pierwszej płycie. Więcej jest ciekawych wokali, czego najlepszym przykładem jest utwór tytułowy. Sama muzyka jest wolniejsza i cięższa, przez co i klimat tej płyty jest inny.

Wrócę jeszcze na moment do saksofonu, bo to instrument w metalowym światku raczej niecodzienny. Kto wpadł na pomysł włączenia go w poczet wykorzystywanych instrumentów, gdzie znaleźliście tak utalentowanego saksofonistę itp.? Kto by pomyślał, że można tak grać...

Kiedyś Jarek wpadł na ten pomysł, a facet, który nagrywał ten instrument na ostatni materiał gra w zespole o bardzo złowrogiej nazwie Karawana. Oni się znają z racji tego, że Jarek ich kiedyś nagrywał i po prostu mu zaproponował ten mały eksperyment. Facet był lekko przerażony tym, co kazaliśmy mu grać, ale wyszły mu całkiem fajne zakręcone dźwięki i to tyle.

A co jeżeli chodzi o partie gitarowe? Na poprzednim albumie już w pierwszym numerze pojawiło się solo dość osobliwe jak na ten gatunek solo. Zakradliście się jakimiś tajemnymi sposobami do umysłu Zakk'a Wylde czy jak, hehe...?

Zawsze mówimy, że to, co gramy nie nakłada na nas jakiegoś obowiązku czy limitu ustalonych dźwięków. Jarek wcześniej grał prog-rocka i czasami przemyci coś do naszej muzyki. Przyznam, że nie mam pojęcia czy Jarek słucha tego gościa, ale kto wie bo on słucha rożnego stuffu i pewnie ma swoich ulubionych gitarzystów.

Staracie się w ogóle o żywego garowego czy jest to może już na tym etapie kwestia drugorzędna? Mnie wcale jego nieobecność nie razi, a ten syntetyczny charakter bębnów nawet i wpisuje się w tę stylistykę...

Pamiętam, że po nagraniu "The Bleeding Art" straciłem nadzieję na znalezienie kogokolwiek. Ludzie, którzy przychodzili do nas jeszcze przed nagraniem tego demo byli słabsi niż ja, a ja nigdy nie grałem na perkusji. Wiem, że granie totalnie wolnych numerów nie jest tak łatwe dla perkusisty jakby się mogło wydawać, więc i w tym doszukuję się problemu. Poza tym znalezienie odpowiedniego faceta pod względem uwielbienia dla tego typu muzy w Zabrzu czy Gliwicach to czysta iluzja. Jesteśmy faktycznie na takim etapie, że nie myślimy już o żywych bębnach, pasuje nam ten koncept grania tym bardziej, że nie robimy regularnych prób.

Muzyki dziwnej i niekonwencjonalnej powstaje jednak nieco więcej niż kiedyś. Masz może jakichś swoich faworytów? U nas, za granicą? Co tolerują a czego nie, wasze muzyczne odtwarzacze? Słuchacie na przykład surowego black metalu, którego minimalizm mógłby wpłynąć na niektóre Wasze aranże?

Black metalu nie słuchamy prawie wcale. Ja ostatnio masakruję się Zaraza "No Paradise To Lose" i Tyranny "Tides Of Awakening", którą poniekąd wybrałem doom metalową płytą roku 2005. Jarek poza jazzem i łomotem, jaki czasem słychać z przelatujących koło ciebie, a zazwyczaj czarnych bmw to łyka wszystkie pozostałe gatunki muzyczne.

Raz jeszcze nawiąże do tytułowego zła. Jak myślisz, co obecnie stanowi zagrożenie dla świata dźwięków? Niektórzy twierdzą, że jest to ograniczenia wynikające z ram gatunkowych, ale przecież i nadmierna otwartość może również zadziałać destrukcyjnie na twórcę. Zgodzisz się ze mną?

Ograniczanie się do tylko jednego gatunku bez eksperymentowania choćby w malutkim stopniu jest bezsensowne. Są zespoły, które jak np. Katatonia grają cały czas to samo od kilku płyt i mi się to podoba, choć z drugiej strony zaczynam się obawiać, że powoli zjadają swój ogon i bez zmian następna płyta będzie już niestrawna. Mogę się zgodzić, że łączenie metalu z disco, techno lub podobnymi śmieciami jest "evil". Generalnie wszystko, co idzie w stronę totalnej komercji na pewno nie jest dobre i takich eksperymentów bym nie popierał. Natomiast, jeśli się wie gdzie jest ta granica to nie widzę powodów by nie spróbować. Ktoś kiedyś powiedział, że jak nie zaryzykujesz to nie zyskasz i miał rację!

A teraz pytanie z innej beczki (powiedzmy, że po browcu:) - jakimi ludźmi są, na co dzień Sławek i Jarek? Co przykuwa ich uwagę, jeśli nie jest to muzyka?

Cholera zawsze myślałem, że nie ma nic innego poza muzyką? Muszę kiedyś wyjść z lochu i pogadać z innymi ludźmi, co by mnie uświadomili :) Pewnie gdybyśmy się spotkali w knajpie to nie sądzę byś uwierzył w naszą opowieść o graniu przez nas w NG. Jesteśmy raczej grzesz.. oops grzecznymi facetami z lekko zakręconym poczuciem humoru i fascynacją do absurdalnych sytuacji. Najbardziej to jednak lubimy piękno kobiecych dłoni i innych części ich ciał, gdy nie są zasłonione zbędnymi fragmentami jakiejś całkowicie niepotrzebnej odzieży irytująco oferowanej w sklepach, czy też podstępnie zamydlających ich oczy reklamach o wątpliwej wartości dla męskiego świata biustonoszach, które są z natury złe i krępują ich wolność wypowiedzi nie mówiąc już o ruchach, a te z kolei powinny być w miarę przebiegu akcji coraz szybsze, a tak mogą być wolniejsze... itd ;)

Hahaha! Pewnie miałeś przeczucie po poprzednim pytaniu, że wywiad ma się już ku końcowi, więc teraz właśnie przyszła pora abyś przekazał to, co przygotowałeś dla czytelników na zamknięcie tej kwestii. Od siebie dziękuję bardzo i życzę nieprzerwanego pasma sukcesów (cokolwiek to dla Was oznacza;)...

Dziękuję za zainteresowanie i wsparcie oddane dla Nightly Gale. Miejcie otwarte umysły i nie kierujcie się modą, a czasami znajdziecie coś ciekawego w gąszczu niedoróbek (słuchajcie tylko! gość wie, co mówi! - dop.kaReL). Wszystkich chętnych zapraszam do sięgnięcia po "Illusion Of Evil" oraz odwiedzenia naszej strony.


Kopia oryginału w Archive.org | Autor: kaReL